W dniu ślubu, kiedy wypełniają nas marzenia, dotyczące naszego przyszłego małżeńskiego pożycia, nie zastanawiamy się nad tym, czy w ogóle nam się uda przetrwać z naszym świeżo poślubionym małżonkiem, wszystkie te przyszłe lata. Jak się okazuje coraz częściej jednak nam się nie udaje. A huczne wesela kończą się równie hucznymi rozwodami. Według statystyk GUS wskaźnik rozwodów wynosi już ponad 34 procent. Jest to wynik zatrważający. Oczywiście daleko Polakom do Belgów, gdzie współczynnik rozwodów wynosi aż 70 procent, jednak to nie jest żadne pocieszenie. Dlaczego się rozwodzimy, skoro jeszcze nasi rodzice i dziadkowie potrafili przeżyć ze sobą praktycznie całe życie? Odpowiedzią na to pytanie może być zmiana świadomości współczesnych ludzi oraz fakt, że coraz częściej stawiamy własny komfort i wygodę ponad opinię innych oraz tradycyjne podejście do samego ślubu i małżeństwa jako takiego. Dawniej ludzie, którzy wiązali się węzłem małżeńskim wiedzieli, że robią to na całe życie.
Rozwód był rzeczą nie do pomyślenia, zarówno pod względem religijnym, czyli w przypadku Polski mocno zakorzenionym katolicyzmem, który rozwodników traktował jak największych grzeszników, jak i obyczajowo kulturowym, gdzie rozwód był hańbą i czymś ogólnie nie do pomyślenia. Z pewnością najbardziej pokrzywdzone w tym wszystkim były kobiety, które musiały znosić mężów pijaków, brutali czy lubiących się zatracać w pozamałżeńskich przyjemnościach cielesnych. Nie dość, że opinia publiczna nie popierała rozwodów, to dodatkowo brak środków do życia i możliwości godnego zarabiania przez kobiety, uniemożliwiało im skutecznie odejście od wiarołomnego i ogólnie niezbyt udanego męża. Wraz z wyzwoleniem kobiet i ich faktycznym zaistnieniem w przestrzeni społecznej i gospodarczej oraz nabyciem nowych praw, również zmieniło się ich podejście do małżeństwa. Kobiety przestały tolerować zachowania urągające ich godności i w skrajnych przypadkach zaczęły się rozwodzić. Oczywiście dzisiejszy boom rozwodowy nie ma już wiele wspólnego z wyzwoleniem się kobiet. Specjaliści tłumaczą to zjawisko raczej zbyt pochopnym zawieraniem związków lub niechęcią do pracy nad już zawartym małżeństwem. Młodzi ludzie żyją współcześnie w ogromnym stresie. Życie zawodowe i ciągła pogoń za pieniędzmi i rozwojem sprawia, że niekoniecznie mają czas i siłę na docieranie się w nowym związku i często po wystąpieniu pierwszych komplikacji wolą dać sobie spokój. I wtedy rozwód wydaje się jednym z najkorzystniejszych wyjść z męczącej sytuacji. Dlatego statystyki raczej maleć nie będą, a rozwodów będzie systematycznie przybywać.